- Leszek nadał tej drużynie rys swojej filozofii prowadzenia zespołu. Piłkarze wychodzą na murawę po to, by wygrać dla kibiców, pokazać serce - mówi Andrzej Krzyształowicz, który nie przekreśla Podbeskidzia w starciu z Legią Warszawa.

44-letni Krzyształowicz to wychowanek BKS-u Stal. W swojej bramkarskiej karierze przez dwa sezony był piłkarzem Legii Warszawa. Po zakończeniu kariery bielszczanin zajął się pracą trenerską, szkolił bramkarzy m.in. w Górniku Łęczna, Widzewie Łódź czy Koronie Kielce. W styczniu 2013 roku podjął współpracę z Maciejem Skorżą w saudyjskim Al-Ittifaq, a przez ostatnie pół roku pracował w Manchesterze City, gdzie odpowiedzialny był za rozwój bramkarzy w akademii. Wkrótce wróci na ławkę trenerską w ekstraklasie.

- Trudno Pana spotkać w rodzinnym mieście?
W tym roku w Bielsku-Białej jeszcze nie byłem.

- Ale śledzi Pan wyniki swojego pierwszego klubu?
Z sentymentu czasem sprawdzam wyniki Stali. Ale taki regularny kontakt z dawnymi kolegami utrzymuję tylko z Piotrkiem Czakiem. Mogę powiedzieć, że to jeden z nielicznych moich przyjaciół z rodzinnego miasta.

- Jakieś wspomnienie związane z BKS-em?
Będąc piłkarzem Legii Warszawa, zimą 2003 roku w Szczyrku, grałem sparing przeciwko Stali. Jako kibic na ostatnim meczu byłem pewnie w latach 90-tych. Cieszy mnie fakt, że udało mi się sięgnąć szczebla ekstraklasy będąc wychowankiem BKS-u.

- Dziś miasto ma swój klub w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Miasto jest gotowe na takie wyzwanie. Pamiętajmy, że ekstraklasa to świetna promocja miasta, ale poziom mentalności osób zarządzających strukturą organizacyjną Podbeskidzia jest nadal daleki od standardów profesjonalizmu.

- Poziom polskiej piłki od czasów Pana gry zmienił się?
Oczywiście, zdecydowanie zmieniła się chociażby organizacja gry. Dyscyplina taktyczna odgrywa kluczową rolę, natomiast detale czynią różnicę pomiędzy zespołami. Zdajemy sobie sprawę, że wykładnikiem poziomu naszej piłki zawsze będą rozgrywki europejskie, a jak obaj wiemy z tym wciąż nie jest najlepiej. Chcemy równać do rozgrywek zachodnich i tam trzeba szukać inspiracji do pracy w naszych klubach, by po latach w końcu zapukać do bram upragnionej Ligi Mistrzów. Nie mówię, że jest tak wszędzie, ale klubów, które o tym poważnie myślą, wciąż jest zbyt mało w naszej krajowej piłce.

- Nie szukajmy daleko, Podbeskidzie nie ma własnego boiska treningowego...
W dzisiejszych czasach to absolutnie nie do przyjęcia. Zespół z poziomu ekstraklasy musi mieć na wyłączność siedem dni w tygodniu bazę treningową. Podziwiam za to Leszka Ojrzyńskiego, bo sam w podobnych warunkach trenowałem będąc zawodnikiem Polonii Warszawa. To jest dalekie od profesjonalizmu, a przecież nie o to chodzi.

- Dlatego na finiszu są prace związane z budową nowego stadionu.
Cieszy fakt, że w mieście budowany jest taki obiekt. Ale nie zapominajmy o potrzebach zbudowania bazy treningowej i akademii piłkarskiej z prawdziwego zdarzenia.To fundament największych klubów Europy.

- W mieście jest zapotrzebowanie na piłkę? Takie, by zapełnić 15-tysięczny stadion?
Tak, ale zespół musi być stać na grę o czołówkę rozgrywek. Sam problem przyciągnięcia kibiców na trybuny jest głębszy. Do tego niezbędna jest piłkarska akademia, trzeba piłką zarazić najmłodsze dzieci, które będą odpowiednio szkolone. To pociągnie za sobą zainteresowanie rodziców, co pozwoli zapełnić sektory rodzinne. Tego najbardziej brakuje w polskiej piłce. Ostatnie pół roku spędziłem na Wyspach Brytyjskich. Tam takie obiekty na poziomie drugo czy trzecioligowym zapełniają się w kompletach.

- Podbeskidzie w tym sezonie stać na awans do grupy mistrzowskiej?
Jeśli utrzymają obecną dyspozycję, to w grupie mistrzowskiej się znajdą. Tego im życzę z całego serca.

- Będzie to zasługa Leszka Ojrzyńskiego?
Leszek nadał tej drużynie rys swojej filozofii prowadzenia zespołu. Charakteru, nieustępliwości, takich cech jakimi powinien wyróżniać się każdy piłkarz. Oni wychodzą na murawę po to, by wygrać dla kibiców, zostawić serce na boisku. Piłkarze muszą czuć, że grają dla trybun. Dlatego ruchy kadrowe zespołu są przemyślane i każdy transfer poprawia wartość tej drużyny. Cieszy fakt, że osoba Ojrzyńskiego sprawia, że w Podbeskidziu pojawiają się coraz bardziej wartościowi zawodnicy.

- Znacząco wzrosła siła ofensywna Podbeskidzia.
Ale pojawia się także stabilność w obronie. Ojrzyński, jako były bramkarz, bardzo mocno kładzie nacisk na grę defensywy. Wielokrotnie słyszymy jak powtarza, że chce by jego zespół  zagrał na zero z tyłu.

- Akurat w defensywie są jeszcze słabe punkty.
Trener doskonale zna słabe ogniwa zespołu i pewnie z czasem zadba by je wymienić na lepsze.

- Mocno krytykowany w mieście był transfer Maćka Korzyma, który teraz wyrasta na lidera zespołu.
Krytykami często są osoby, które nic w życiu nie robią. Im łatwo odnosić się do pewnych sytuacji patrząc przez pryzmat portfela. Maciek to zawodnik, który ma wszelkie możliwości by stać się liderem Podbeskidzia. To niesamowita osoba, waleczność, serce na boisku i poza nim. Prywatnie powiem, że to bardzo dobry i wrażliwy człowiek z charakterem górala. Miałem z nim przyjemność grać w Legii Warszawa, był bardzo młodym, zdolnym zawodnikiem, dopiero wchodzącym do zespołu, lecz zakochany w jego umiejętnościach od samego początku był Lucjan Brychczy. Poświęcał mu sporo czasu i udzielał cennych uwag na zajęciach.

- Pana była drużyna już w niedzielę zawita do Bielska-Białej. "Górale" stoją na straconej pozycji?
W ekstraklasie każdy zespół jest w stanie wygrać z każdym. Umiejętności indywidualne przemawiają za Legią, ale tylko tym w piłce się spotkań nie wygrywa. Jeśli Podbeskidzie pokaże to z czego słynie - serce, dyscyplinę taktyczną i w stu procentach wykorzysta stworzone sytuacje bramkowe, to jest w stanie pokusić się o zwycięstwo.

- Ale bielski klub jeszcze pod wieloma względami jest zespołem z dołu tabeli.
Na pewno potrzebna jest mądra i cierpliwa filozofia budowania drużyny, oparta na przemyślanych ruchach transferowych, ale także zadbanie o podnoszenie poziomu szkolenia zawodników w akademii, by mieć stały napływ zawodników spełniających wymogi ekstraklasy. Lepszy wynik sportowy dodatkowo podniesie wartość marketingowo-biznesową klubu i tu nie trzeba być ekonomistą by to rozumieć. Ważne, by osoby odpowiedzialne za budowanie marki pod nazwą "Podbeskidzie" dążyły do własnego rozwoju czerpiąc wzorce od najlepszych na świecie. Z całą pewnością ta droga sprawi, że klub będzie silną marką w ekstraklasie.

- Dziś klub z Warszawy sprawia wrażenie zespołu z innej półki.
Jest o dwa poziomy wyżej od pozostałych w lidze. Pracując w akademii Manchesteru City miałem przyjemność poznać futbol na Wyspach Brytyjskich od środka. Proszę mi wierzyć, że kluby takie jak Lech Poznań i Legia pod względem marketingowym i organizacyjnym są klubami z absolutnej światowej czołówki. Oczywiście naszą rolą - trenerów i zawodników - jest by dotrzymywać kroku również, a może przede wszystkim, na boisku. Pojawiają się przebłyski, lecz to wciąż za mało.

Koniec części pierwszej.

bak